piątek, 19 lipca 2013

2. Przygotuj się na pierwsze spotkanie, shawty.

- Czeka Cię dziś spotkanie. - Rzucił Jake w moim kierunku.
  Podniosłam jedną brew do góry i założyłam rękę na rękę. Nie przypominam sobie, abym była gdziekolwiek dziś umówiona.
- Dewon Colter ma dla nas bronie i amunicje, które zamawialiśmy. Musisz dobić z nim ostatniego targu. - Podsunął brunet, uśmiechając się nieznacznie. 
- Dlaczego ty nie możesz tego zrobić? - Zapytałam, choć miałam wrażenie, że znam odpowiedź na to pytanie.
   Chłopak oblizał usta, po czym wypuścił głośno powietrze przez nos. 
- Ponieważ to ty go znasz, to ty z nim ustalałaś warunki i tylko ciebie bierze na poważnie. - Odpowiedział na jednym wdechu. 
   Sfrustrowana przejechałam palcami po moich blond włosach. Zacisnęłam mocno powieki i przejechałam dłonią po lewym policzku. Colter to mój dobry znajomy, a jednocześnie sojusznik. W razie potrzeby, zawsze dysponował sprzętem. Zależało mi na dobrych kontaktach z nim, nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek wpadki, dlatego Jake ma racje. Najlepiej, jak sama odbiorę zamówienie.
- Kiedy i gdzie? - Mruknęłam. 
- Battery Park, wschodnie wejście o 3 p.m. - Słowa wyszły z ust chłopaka z prędkością karabinu maszynowego.
   Odruchowo wyciągnęłam swojego białego Iphona z kieszeni swoich spodki i spojrzałam na godzinę. 2:08 p.m. Głośno westchnęłam i bez słowa wyminęłam przyjaciela. Weszłam po dębowych schodach na pierwsze piętro i skierowałam się do swojej sypialni. Szybko przebrałam się w jasne jeansy i kremową bokserkę. Narzuciłam na ramiona czarną, skórzaną kurtkę i sięgnęłam do komody. Pod stertą ubrań leżało moje cacko. Szybkim ruchem sprawdziłam, czy jest naładowany, po czym schowałam go do kieszeni spodni. Wychodząc, zgarnęłam do ręki kluczyki samochodu i ruszyłam do wyjścia. 
   Pośpiesznie wsiadłam do mojego Bugatti Veyron i odpaliłam silnik. Pewnie ciekawi was, skąd mam takie auto? Cóż, w mojej pracy, zarabia się całkiem spore sumy. 
   Kiedy byłam już na miejscu, ostatni raz spojrzałam na zegar. 2.51 p.m. Powoli wysiadłam z wozu i poprawiłam włosy. Dziwne uczucie przepełniło mnie od środka, po zamknięciu małych drzwiczek. Coś w rodzaju niepokoju. Moje mięśnie nieznacznie się spięły. Rozejrzałam się dookoła siebie, lecz nie zauważyłam nic podejrzanego. Ostatnie czego mi brakuje do szczęścia, to osoby trzecie. 
   Szybko ruszyłam na miejsce spotkania. Przez całą drogę, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ktoś mnie obserwuje. Próbowałam odgonić od siebie natrętne myśli, lecz one wciąż powracały. Zacisnęłam dłonie w pięści. "Weź się w garść."
- Dobrze, że jesteś. - Uśmiechnął się Dewon, kiedy znalazłam się przy nim. - Wszystko co zamawiałaś.
   Mężczyzna podał mi wielką, czarną torbę, którą automatycznie zawiesiłam na ramieniu. Szybkim ruchem ją otworzyłam i przyjrzałam się jej zawartości. Spokojnie przekładałam kolejne bronie, aż natknęłam się na naboje. Podniosłam paczuszkę do góry i pytająco spojrzałam na towarzysza.
- Super cienkie. Jeden odpowiedni strzał w głowę i przebijają się prosto do mózgu, momentalnie zabijając wroga. Najlepsze na rynku.
   W ciszy skinęłam głową i schowałam zawartość do torby. Zasunęłam ją i z neutralnym wyrazem twarzy, spojrzałam na faceta. Wzięłam cichy wdech i sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni po pieniądze.
- Tyle co zawsze? - Zapytałam.
   Colter przytaknął, na co westchnęłam. W skupieniu odliczyłam odpowiednią sumę i wręczyłam mu kilka zwitków banknotów.
   Patrzyłam z lekkim rozbawieniem, jak Dewon przelicza sumę. Na koniec schował pieniądze do kieszeni jeansów i szeroko się uśmiechnął.
- Interesy z tobą to przyjemność, Rose. - Powiedział z aprobatą. - Swoją drogą, jak Ci się powodzi?
   Kąciki moich ust, powędrowały ku górze. Niepewnie wzruszyłam ramionami.
- Dobrze, trzymamy swoją pozycje. Musimy się zająć jednym celem i będzie po sprawie. - Mruknęłam, odgarniając włosy do tyłu.
- Niech zgadnę, Blox? - Przytaknęłam, na co mężczyzna cicho się zaśmiał. - Słyszałem o nich, chcieli złożyć u mnie zamówienie, lecz odmówiłem.
   Podniosłam jedną brew do góry.
- Odmówiłeś? I widziałeś się z nimi osobiście? - Zapytałam.
- Z liderem. - Mruknął. - A co?
   Cicho syknęłam pod nosem, po czym chwyciłam się za głowę. To może być moja szansa.
- A mógłbyś go opisać? - Spojrzałam na niego z nadzieją.
   Towarzysz wykrzywił usta w uśmiechu i pokiwał głową. Zamknął na chwilę oczy, aby za dokładnie pięć sekund ponownie się odezwać.
- Facet jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma parę tatuaży na ręce. - Dewon zamilkł na krótki moment. - Wydaję się niebezpieczny, lecz nie jest to ktoś, kogo powinnaś się bać. - Cicho prychnęłam, na co zostałam skarcona wzrokiem. - Z tego co pamiętam, to jeździ czarnym Porsche Panamera. Łatwo rozpoznać, nawet przednie szyby ma przyciemniane.
   Szybko przeanalizowałam w głowie nowe informacje i w skupieniu pokiwałam głową. Nerwowo zagryzłam dolną wargę, lecz szybko wypuściłam ją z pomiędzy zębów.
- Dzięki za wszystko. - Ścisnęłam dłoń mężczyzny i krzywo się uśmiechnęłam.
   Nie czekając na odpowiedź, odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłam w stronę swojego samochodu. Kiedy stanęłam przez wozem, odblokowałam zamek i umieściłam bronie na miejscu koło kierowcy. Przed wejściem do środka, zauważyłam małą karteczkę na przedniej szybkie, pod wycieraczką. Chwyciłam ją i obróciłam zapisaną stroną do mnie.

Przygotuj się na pierwsze spotkanie, shawty.

JB x

   Cicho zaklęłam pod nosem i z frustracją zwinęłam papier w kuleczkę. Uważnie rozglądnęłam się dookoła siebie, aby po chwili nie patrząc na ograniczenia prędkości, ruszyć do domu. 

~*~

- Co to, kurwa jest? - Krzyknęłam i rzuciłam w Dylan'a zmiętą kartką z wiadomością. 
   Oszołomiony chłopak, szybko rozwinął papier. Widziałam jak oczy rozszerzają mu się ze zdziwienia i jak podaję kartkę do reszty. 
   Rzuciłam torbę koło kanapy, a sama ułożyłam się na fotelu, niespokojnie przeczesując swoje włosy, palcami. Nienawidzę, jak ktoś ma nade mną przewagę, a te dupki zdecydowanie mają. A ja co mam? Gówno. Nie widzę dla nich przyszłości, jeśli dalej będą mnie tak wkurwiać. 
- Rose, uspokój się. - Powiedział cicho Matt i położył mi swoją dłoń na moim ramieniu. 
   Ze złością wymalowaną na twarzy, spojrzałam na jego spokojną posturę i szybko strzepnęłam jego rękę z siebie. Mentalnie, zaczęłam ciskać do niego piorunami. Czy wszyscy są tu przeciw mnie?
- Jak mam się kurwa uspokoić, kiedy jakieś dupki ustalają mi zasady? Czy ty się słyszysz? - Syknęłam w jego kierunku. 
   Po moich jadowitych słowach, nastała cisza. Może to i dobrze, nie mam nastroju do pogaduszek. 
   Podkurczyłam kolana pod brzuch i objęłam je rękoma. Moją brodę oparłam o nogi. W skupieniu zamknęła oczy. Musiałam się wyciszyć, uspokoić. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że w nerwach nic nie wykombinuje. Potrzebowałam swojego spokoju. 
   Nie mogę zawieść chłopaków. Są jak moi bracia, których nigdy nie miałam. Jestem jedynaczką. Moja mama umarła zaraz po urodzeniu mnie, ojciec również był zamieszany w gangi. To on mnie tego wszystkiego nauczył, to on pokładał we mnie największe nadzieję. Pamiętam, jak pokazywał mi sztuki samoobrony, miałam wtedy sześć lat. Teraz, pozostały mi po nim tylko puste wspomnienia. Przedawkował dwa lata temu. Od tego czasu, robiłam wszystko, aby był ze mnie dumny. I tak musi być i teraz. Nie mogę dać sobą pomiatać.
    Powoli otworzyłam oczy i omiotłam zimnym wzrokiem sufit. Moje oczy zatrzymały się na małym, migającym punkcie, koło żyrandola. Dioda zmieniała kolor z białego, na czerwony. Podobne światełko, widziałam w kamerkach...wróć. Kamerkach? 
   Szybko stanęłam na równe nogi i stanęłam centralnie pod obiektem. Zignorowałam ciekawskie spojrzenia grupy. Dokładnie przyjrzałam się, wcześniej wspomnianemu miejscu. Czułam jak gorąca krew zaczyna mi pulsować w żyłach. Przysunęłam fotel pod lampę i stanęłam na nim. Delikatnie ściągnęłam urządzenie i w świetle, przyjrzałam się kamerze. 
- Czy to...? - Usłyszałam urwane pytanie. 
   W skupieniu pokiwałam głową, nie przestając oglądać małej rzeczy.
- Jeśli tak chcą grać, to dostaną co chcą. - Mruknęłam i z całej siły rzuciłam urządzeniem o panele.
   Dla pewności nadepnęłam na kamerę, po czym szybko wyrzuciłam ją do kosza.
- Kiedy...? - Kolejne niedokończone pytanie. 
- Pamiętasz, kiedy usłyszeliśmy strzały? - Widziałam jak Luke pokiwał głową. - To już znasz odpowiedź.

   ~*~

- Cześć Brad. Mam sprawę. - Powiedziałam zdecydowanym tonem do telefonu. 
- Witaj Rose. Co jest takie pilne? - Usłyszałam po drugiej stronie komórki.
   Mocno zacisnęłam dłonie w pięści i rozluźniłam uścisk. Pilnie potrzebowałam odstresowania.
- Musisz jak najszybciej zlokalizować osobę po aucie. Porsche Panamera. Czarny ze wszystkimi szybami przyciemnianymi. - Słowa szybko wypłynęły z moich ust.
   W odpowiedzi usłyszałam ciszę. Cicho prychnęłam do siebie. Przyznam, że czegoś podobnego się spodziewałam.
- Wiesz ile jest takich aut w mieście? - Mężczyzna syknął twardym tonem.
- Dobrze płacę. 
   Oddaliłam telefon od swojego ucha i nie czekając na jakiekolwiek potwierdzenie, rozłączyłam się. Wybrałam kolejny numer i już po sekundzie czekałam aż kolejna osoba odbierze.
- Rose? - Zdziwiony głos, rozległ w głośniku.
- Mam sprawę, Ethan. 
- To co zwykle?
- Owszem, lecz teraz podwójnie. - Odpowiedziałam, bez zająknięcia. 
- Zgłoś się po to jutro. 
   Teraz pozostaje im tylko czekać, na męczeńską śmierć z mojej strony.

~*~

- Rose, jesteś pewna, że to tu? - Niespokojny głos Dylan'a, rozbrzmiał w moich uszach. 
   Czy byłam pewna? Nie. Czy chciałam zaryzykować? Zdecydowanie.
- Po prostu, rozkładaj te bomby. - Mruknęłam i przewróciłam oczami. Powoli irytowały mnie, te ich pytania.
- A mogłabyś jeszcze raz powtórzyć plan działania? - Znów głos chłopaka przerwał ciszę.
   Głośno warknęłam, aby pokazać mu, żeby przestał działać mi na nerwy. Ma robić co mu kazałam, a nie pogaduch urządzać. 
- Rozkładasz bomby przed ogrodzeniem. One wybuchają, a my wybiegamy z ukrycia i ich załatwiamy. Czy to takie, kurwa, trudne? 
    Cichy pomruk wydobył się z ust kompanów. Jeszcze raz przewróciłam oczami i przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, oglądając jak chłopcy rozkładają broń. 
   Jest 4 a.m. Idealna pora na ostrzał.
- Gotowe. - Usłyszałam cichy głos Tom'a. 
   Delikatnie się uśmiechnęłam i skinęłam głową. Chwyciłam mały kłębek kabli, który służył za coś, w rodzaju pilota do odpalenia mojej niespodzianki. Ostatni raz rozglądnęłam się, czy wszystko gotowe. Kiedy uzyskałam potwierdzenie, szybko zaczęłam przepinać kable, aby uzyskać zamierzony efekt. W momencie, kiedy czerwony przewód, dotknął czarnego, usłyszałam głośny trzask. Po chwili kłęby dymu, zaczęły unosić się nad całą posesją, a ja i reszta grupy wyskoczyliśmy z broniami w dłoniach przed siebie. Szybko odblokowałam zabezpieczenie i nacisnęłam za spust, dając znak reszcie, aby przystąpili do działania. 
   Nie myliłam się. Już po niecałej minucie, mogłam zauważyć sylwetki przemieszczające się wokół posesji. Próbowałam nie kaszleć, lecz bezskutecznie, ponieważ ciemne, gęste kłęby wciąż unosiły się w powietrzu. Usłyszałam pierwsze strzały, a za nimi kolejne. Mój wzrok odnalazł otwarte drzwi budynku. Na ten widok, każda komórka zaczęła rwać się w stronę domu. "Nie taki był plan." - skarciłam się. ''Może coś ciekawego znajdziesz?" - kolejna myśl przedostała mi się w głowie. Nie mogąc nad sobą zapanować, przebiegłam przez dzielącą mnie odległość i weszłam do środka. Nie spuszczając palca ze spustu, weszłam do pokoju, który musiał im chyba służyć za salon. Niepewnie podeszłam do stołu i odruchowo otworzyłam usta. Plan naszego mieszkania. Kartoteki każdego z nas, między innymi moje. Zaczęłam głośno oddychać, lecz po sekundzie, dałam sobie mentalnie w policzek. Muszę zachować zimną krew.
   Ciche kroki rozniosły się echem po pomieszczeniu. Obróciłam się i wyciągnęłam broń przed siebie, celując. Przede mną stał nieprzyzwoicie przystojny chłopak, na oko starszy ode mnie. Zauważyłam liczne tatuaże na jego ręce. To wróg. 
   Nie zważając na nic, pociągnęłam za spust i usłyszałam głośne przekleństwo. Kiedy chciałam oddać następny strzał, tym razem w głowie, poczułam niemiłosierny ból w czaszce. Dźwięk upadającego ciała, rozległ w powietrzu, a ciemność zalała mnie całkowicie. 



***
Witajcie! Mam nadzieję, że spodoba wam się rozdział drugi. Przepraszam za poślizg czasowy :)
Nawet nie wiecie jak dziękuje wam za komentarze. To bardzo pomaga. Oraz 1000 wejść? Szaleństwo! Hahaha :) Do następnego! ♥

Jeśli przeczytałeś, proszę, zostaw po sobie komentarz. To pomaga :)

   

8 komentarzy:

  1. Kooocham to opowiadanie <3 czekam na nn ;*

    Natu xx

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ! Pisz, pisz i jeszcze raz pisz! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam z wielkim zaciekawieniem :D Rozdział-jak i inne rozdziały -jest świetny :)
    Kurde... została zastrzelona czy jak? :)
    Dodawaj szybko następny, bo nie wiem co się z nią stało :D :)
    Pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa, to jest zajebiste. Sama piszę bardzo podobne opowiadanie tylko, że Justin nie jest wrogiem mojej bohaterki xxx
    Na prawdę miło się to opowiadanie czyta.
    Również zapraszam na moje :)

    Czekam na nn ! :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastycznie ale ten moment napięcia pod koniec mnie wykończył ! :c
    No kurczaczki ja tutaj chciałam czytać dalej , a tutaj koniec :c
    Rozdział jest naprawdę bardzo interesujący . Kto by pomyślał , że Rose się odważy by zaatakować ? Myślałam inaczej , ale się pomyliłam : ) .
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiamm to opowiadanie, czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń