niedziela, 14 lipca 2013

Prolog

- Ile jeszcze, do kurwy nędzy mam czekać na tego dupka? - Cicho warknęłam do słuchawki, zamieszczonej w mojej małżowinie usznej.
- Spokojnie, Rose. - Usłyszałam cichy głos Dylan'a. - Dosłownie za półtorej minuty powinien pojawić się w zasięgu twojego wzroku.
     Wzięłam głęboki wdech i ostatni raz poprawiłam swoją perfekcyjną fryzurę. Automatycznie moja dłoń powędrowała do wewnętrznej strony mojego uda, aby sprawdzić, czy na pewno mam przy sobie swój ukochany pistolet. Na szczęście, broń spokojnie spoczywała pod falbaniastą spódnicą, zawieszona na przewieszce.
      Niespokojnie podniosłam wzrok, kiedy usłyszałam rytmiczne kroki. Po drugiej stronie korytarza zauważyłam znaną mi sylwetkę mężczyzny. Alfredo Diboliceli. Mój cel.
      Z nikłym uśmieszkiem, obserwowałam jak zbliża się do mnie. Założyłam rękę na biodro i przejechałam moją drobną dłonią w okolicach dekoltu. Widziałam, jak pożądliwie omiótł mnie wzrokiem. Złapał haczyk.
- Co taka ładna dziewczynka jak ty, robi w takim miejscu jak to? - Zapytał mężczyzna, kiedy znalazł się w zasięgu mojego dotyku.
- Zgubiłam się. - Powiedziałam niewinnie, zjeżdżając dłonią wgłąb stanika.
     Widziałam jak bardzo moje zachowanie przypadło do gustu Diboliceli'owi. O rosnącym pożądaniu świadczyła rosnąca wypukłość na linii pasa. Cóż, chętnie pobawiłabym się nim bardziej, jednak zdaję sobie sprawę, że całą scenkę oglądają chłopcy.
- Jak chcesz, mogę pokazać Ci... właściwą drogę. - Z rozmyślań wyrwał mnie chrypki głos faceta.
      Zmysłowo oblizałam wargę i zrobiłam pewny krok w jego kierunku. Po sekundzie kolejny, a po następnej założyłam mu ręce na szyję.
- Tylko na to czekam. - Szepnęłam i delikatnie pocałowałam jego pod brudek.
      Urwany wydech wydobył się z jego ust. W duchu, szeroko się do siebie uśmiechnęłam. Cel wpadł w zasadzkę.
      Poczułam jego wielkie dłonie na swoim pośladku, który po chwili został lekko ściśnięty. Przyparł wargami do mojego ucha i lekko przygryzł jego płatek.
- U mnie, czy u ciebie? - Ciche pytanie wydobyło się z jego gardła.
     Przewróciłam oczami na myśl, jaki ubaw musi mieć reszta mojego gangu, za każdym razem jak słyszą to pytanie. Szybko odgoniłam od siebie tą irytującą myśl, aby na jej miejsce wstąpiła następna. Czyżby pan Diboliceli zapomniał po co przyszedł do tej restauracji? Zabawne, jak parę ruchów może wpędzić w zapomnienie. Lepsze niż alkohol.
- Sądzę, że nigdzie. - Koniec tej durnej gry.
     Na moje słowa, przepełnione cierpkością i zdecydowaniem, Alfredo odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie zaskoczony. Nie dałam mu dojść do głosu, ponieważ szybkim ruchem wydobyłam spod mojej spódnicy broń. Pewnie odblokowałam pistolet i bez cienia zawahania przystawiłam strzelbę do jego głowy.
- Widzimy się w piekle, chuju.
    Dwie kule trafiły do jego czaszki. Wiotkie ciało osunęło się na podłogę, a kałuża czerwonej mazi otoczyła martwego. Momentalnie zrobiłam krok do tyłu, aby nie pobrudzić moich butów.
- Teraz wasz ruch, chłopaki.

3 komentarze:

  1. Ale fenomenalny rozdział . Spodobał mi się sposób w jaki piszesz . Rose jest taka niegrzeczna i zabija z zimną krwią . To straszne ale fajne akurat w tej sprawie :D .
    Ciekawe jak będzie zachowywał się Justin ?
    Pozdrawiam i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, oryginalna fabuła no i oczywiście Prolog jest przecudowny. Widać, że Rose jest twarda i tak jak wspomniała dziewczyna na de mną zabija z zimną krwią. Jeszcze tylko ciekawe jaki charakter będzie miał tu Justin. Coś na wzór Dangera? No to w każdym razie się okaże.
    Dodałam komentarz w 'Informowani' :)
    Czekam na 1 rozdział.
    + Mogłabyś wyłączyć weryfikacje obrazkową?

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ten blog, bardzo mi się podoba :) Będę zaglądać ;)

    OdpowiedzUsuń